> | | | | | > Pilecki i kolejna awanturka

Pilecki i kolejna awanturka

Posted on sobota, 18 maja 2013 | No Comments

Ostatnio głośno się zrobiło o sprawie rotmistrza Pileckiego. W środowej "Polityce" pojawił się artykuł prof. Andrzeja Romanowskiego, który wywołał prawdziwą burzę zarówno w komentarzach prywatnych jak i w prasie. Odnoszę wrażenie, iż w tej awanturze zabrakło zwykłego zdrowego rozsądku a ci, co się w tej sprawie wypowiadają grają zwyczajnie na emocjach.

Historia życia tego człowieka mogłaby być opowiedziana na tysiące sposobów. W końcu każdy naród potrzebuje bohaterów a już sama działalność konspiracyjna rotmistrza jest wyjątkowo imponująca, nie wspominając o słynnym oświęcimskim wyczynie. Jak wszyscy wiemy Polska Ludowa gnoiła na wszelkie możliwe sposoby każdego, kto działał w podziemiu za czasów II wojny światowej, a tacy właśnie ludzie byli świadomi, czym jest Związek Radziecki i jak szkodzi Polsce. Dlatego historie ludzi, którzy byli skazywani po wojnie jest podwójnie dramatyczna. Nie dziwi mnie, więc fakt, iż IPN a także inne instytucje chcą wspominać i opowiadać o tych wielkich osobistościach.

 Artykuł Polityki

Pan profesor postanowił przeanalizować album, który został upubliczniony ku czci naszego bohatera przez wydawnictwo wyżej wspomnianego instytutu. Dodam, iż sam instytut ma bardzo dużo publikacji na jego temat, co specjalnie nie dziwi. Cały szkopuł polegał na tym, iż w treści książki pojawiły się zdjęcia przedstawiające obszerne zeznania na temat siatki osób działających w podziemiu. I tutaj pojawiło się pole do komentarza, ponieważ na ten temat autor albumu się NIE WYPOWIEDZIAŁ. Mamy zdjęcia zeznań, ale kompletnie żadnej analizy ze strony autora publikacji. Dochodzi, więc do absurdalnej sytuacji gdzie mamy dokumenty i żadnej praktycznie wzmianki na ich temat. I na tym skupił się pan profesor. Historia to cholernie złożona nauka, czasem faktycznie przypomina mi wróżenie z fusów. To nie jest matematyka gdzie w układzie kartezjańskim dwa plus dwa równa się cztery. W historii ważne są okoliczności, miejsca, charaktery, przypadki, zbiegi okoliczności i tak dalej. Nie można swojego osądu opierać na jednym papierku, ale także nie można go pomijać. SPRAWA JEST ZBYT DELIKATNA. I tak IPN w glorii i chwale opisuje rotmistrza zapominając o dwoistości ludzkiej natury i pomijając pewne szczegóły. I na tym właśnie oparł się pan profesor w swoim artykule.

Nie będę sie łudzić prasa tez potrzebuje sensacji. Show musi być i na pewno tez i na to liczyli wydawcy Polityki. No niestety takie mamy czasy, co mnie oczywiście martwi, ale z potrzebą robienia rabanu nikt nie wygra.

Odpowiedź niezależni i portalu wpolityce.pl

Reakcję można było przewidzieć natychmiast. Szok, oburzenie i skandal to mało. Oczywiście zmieszano z błotem samego autora i jego przypuszczenia. Ogólnie ludzie i społeczeństwa lubią mieć nieskazitelnych bohaterów. Tak było od średniowiecza. Lubimy patrzeć na takich ludzi, jakimi de facto sami chcielibyśmy być. Osobiście jestem zdania, iż najlepszy człowiek to ten, który pomimo swoich wielkich dokonań ma swoje wady i nawet jest w stanie się do nich przyznać i je zaakceptować. Sam autor przyznał w Polityce, że "Rotmistrz Witold Pilecki, w Polsce Ludowej skazany na karę śmierci, dziś słusznie uznawany jest za bohatera narodowego". To oczywiście nie oznacza, że był czysty jak łza. Sam autor nie ma także pewności. Po prostu były papiery mówiące o tym i o tym wiec profesor z nim polemizował. Prawicowi publicyści zaczęli zachowywać się tak jakby ktoś skrzywdził im matkę. Nie wiem jak można być tak butnym by nie widzieć dwoistości różnej natury, ale czego ja wymagam od prawicy skoro oni widzą albo czarne albo białe.

Pozwolę sobie na cytat z portalu "Wpolityce.pl"

Prof. Romanowski miotając ciężkie oskarżenia pod adresem „historyków IPN”, choć autorem albumu jest tylko jeden z nich (rola Janusza Kurtyki ograniczyła się do napisania kurtuazyjnego wstępu), nie zadał sobie trudu obejrzenia całej dokumentacji dotyczącej śledztwa bezpieki wobec grupy Pileckiego. Do formułowania kulawego skądinąd zarzutu o „manipulowaniu przeszłością” pod adresem instytucji, w której pracuje ponad dwustu badaczy wystarczyła mu reprodukcja dokumentów na kilku stronach albumu. Jeśli to właśnie nie jest manipulacja, to, co nią jest?

Chwileczkę, z tego, co mi się wydaje nie każdy ma dostęp do archiwów IPN. Wiec skoro dostępu nie mamy to posiłkujemy się na opracowaniach naukowych, a te powinny być sporządzane przez specjalistów. Kto miał kiedykolwiek doczynienia ze środowiskiem akademickim i metodologią pisania prac naukowych zdaje sobie sprawę, iż tego typu rzeczy to mają być suche fakty a nie bajka dla dzieci. Skoro istniały dokumenty mówiące to i to, to, czemu nikt o nich w albumie nie wspomniał. Nauka i prace naukowe to nie są hymny pochwalne, ale fakty a o tym szczególne pracownicy IPN chyba zapomnieli. Profesor nie chciał zdeptać legendy Pileckiego, ale wytknął metodologiczne błędy samych autorów.

Argumentacja ze strony publicysty była taka, iż taka nieskazitelna osoba nie mogła wydać współpracowników, a jeżeli takie dokumenty się pojawił to świadczy to o tym, iż Pilecki prawdopodobnie zdawał sobie sprawę, iż tamci taką wiedzę posiadają. To była czysta taktyka ze strony osadzonego. I taka jest właśnie ich teoria. Po pierwsze wiec zadaje pytanie: czy mają na to jakieś dowody? Opieranie się tylko na tym, że "taki nieskazitelny człowiek nie może wydać" są zwyczajnie głupie i bezpodstawne, bo wiezienie ubeckie może złamać każdego. Osobiście jakby się okazało, że zostałam wydana ubecji, bo koledze z konspiracji wbijano kije w odbyt a także wyrywano paznokcie to jasnym jest, iż nie miałabym pretensji. Nikt do końca nie wie, co działo się za murami tych okropnych miejsc. Teoria mówiąca, że Pilecki sypał już na pierwszym spotkań i tu jest tak samo możliwa, iż to, że zeznania wymuszono to tymi torturami. Już dzieci w szkołach ucząc się na j. polskim o Alinie i Balladynie a także o Jagnie z „Chłopów” maja za zadanie zrozumieć argumentację jednych i drugich i uczą się o tej właśnie dwoistości ludzkiej natury. Szkoda, iż ci publicyści o tym zapomnieli.

Kwintesencją tej awantury jest sugestia ze strony wpolityce.pl ze sam autor publikacji z tygodnika polityka SUGERUJE, iż Pilecki był gejem, ponieważ pisał do naczelnika listy wierszem. Paranoja pełną gębą. Już pomijam, iż inteligentny człowiek zdaje sobie sprawę, iż nawet jakby Pilecki po domu chodził w różowych spódniczkach i miał kokardki we włosach to byłby nie mniejszym bohaterem niż jest. Dla prawicy jednak widzę bycie gejem to gorzej niż bycie mordercą i pedofilem w jednym. Taka sytuacja ;)

Podsumowanie:

Pozwolę sobie wypunktować swoje osobiste wnioski:

1. Pilecki był niewątpliwe bohaterem.
2. Pilecki, (co wskazują dokumenty) złożył zeznania, w których jasno poinformował o tym jak działają struktury podziemia
3. Pilecki na pewno był maltretowany w więzieniu, bo sam o tym powiedział
4. Nie mamy pewności jak doszło do napisania tych zeznać, ale Pilecki je napisał, podpisał i to jest fakt naukowy.
5. Pilecki też jest człowiekiem i popełnia błędy
6. Pilecki nie był nadczłowiekiem, bo tacy ludzie nie istnieją.
7. A nawet, jeżeli Pilecki ich wydał to nie umniejsza to jego zasług, jakie poczynił wcześniej
8. Pracownicy IPN dali ciała w tej publikacji robiąc z tego literaturę piękną a nie pracę badawczą (w tym konkretnym przypadku tej konkretnej kontrowersji)


Rzekłam

PS: Notkę pisałam wczoraj w pracy a dopiero dzisiaj znalazłam odpowiedź profesora która pokrywa się z tym co mówię w niniejszym poście ;)

Leave a Reply

Obsługiwane przez usługę Blogger.