> | | | > Tolerancja - cz. 1 - Dawcy

Tolerancja - cz. 1 - Dawcy

Posted on piątek, 26 kwietnia 2013 | No Comments

Z natury staram się być tolerancyjna. Co nie znaczy, że wszystko mi się podoba jednakże fakt, iż nie przepadam za smakiem owocu kiwi nie spowoduje, iż będę oponować za zakazaniem sprzedaży tego smakołyku. W każdym razie staram się jak mogę rozumieć poglądy innych ludzi czasem poprzez ciche przyzwolenie lub niekontynuowanie dyskusji.

Jest jednak parę tematów, których nie rozumiem i zrozumieć nie chcę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w wyniku kłótni z kimś na jeden z nich skończę zakuta w kajdany w policyjnej suce. No cóż. - Jak to się w moich kręgach mówi "smuteczek” :P
 
Pamiętam to jak dziś. Złożyłam wniosek o specjalne papierowe karty dla potencjalnych dawców organów. W tamtych czasach (a było to  z 5 lat temu) przysyłano ich z dziesięć albo dwadzieścia z miejscem na wpisanie nazwiska. Postanowiłam rozdać to moim znajomym. No i tutaj pojawił się problem.

Mam styczność zarówno z policjantami jak i strażakami oraz pracownikami służb medycznych. Mylnie byłam przekonana, że blankiety rozejdą się jak świeże bułeczki. Najpierw zaskoczył mnie kolega strażak, który stanowczo odmówił wypełnienia karty. Argumentacja byłą mniej więcej taka, iż obawiał się, że może zostać zamordowany albo być źle leczony w szpitalu w celu nielegalnego handlu organami. Chwile później pojawiła się nasza krnąbrna koleżanka, która z kolei zakomunikowała, że sobie nie życzy by ktoś ją "rozwalał na części". Dodam w ramach otuchy, iż karty rozeszły się jak świeże się wśród pielęgniarek - koleżanek mojej znajomej, ale niesmak pozostał.

Nie potrafię tego zrozumieć. O ile obawy o morderstwo w karetce - chociaż szokujące jestem w stanie, jako tako przyswoić (po aferze łowców skór nic mnie nie zdziwi) tak argumentacja (nie będę ukrywać) nieszczególnie lubianej znajomej mnie załamała.

To wszystko chyba, dlatego, iż należę do osób, które starają się jednak z ludźmi dzielić. Taki za przeproszeniem - trup - nie potrzebuje w mojej ocenie nerki, wątroby czy serca. O ile dramatyczne są często okoliczności śmierci to, jako matka czy krewna takiej osoby jestem przekonana byłabym dumna z pomocy udzielonej osobom trzecim. W Polsce pomimo faktu, iż istnieje centralna ewidencja osób niezgadzających się to i tak decyzja często należy do rodziny ofiary. Problem w tym, że rodzina ma to za przeproszeniem w dupie a lekarze boją się procesów sądowych. Minister Ziobro niestety też swego czasu doprowadził do załamania transplantologii w naszym kraju. Lekarze się boją, rodzice ignorują wole swoich zmarłych a karawana jedzie dalej.

To skoro nie zgadzamy się na oddawanie organów swoich bliskich to po pierwsze powinno się egzekwować postanowień wspomnianej ewidencji a po drugie te osoby, które nie chcą oddawać swoich organów powinny mieć odcięty dostęp do ewentualnych przeszczepów w przyszłości. Brzmi brutalnie, ale taka jest prawda. Nie umiem być wobec takich ludzi wyrozumiała i nie mam takiego zamiaru. Hipokryzja wielu z nich jest dramatycznie wielka.

Dzisiaj na stronach www.dawca.pl można wypełnić odpowiedni blankiet a przyślą ci specjalną kartę oraz np. silikonowe obrączki tudzież przypinki. Jednocześnie na stronach www.dkms.pl można zarejestrować się, jako potencjalny dawca szpiku. To dopiero jest double fun, bo dzięki poświeceniu jednego dnia można komuś dać drugie życie i nic przy tym nie stracić.

Taka jeszcze jedna anegdotka. Kiedy pochwaliłam się w pracy (a co się będę chować) jednej z praktykantek swoimi kartami z dkms i dawcy dziewczyna faktycznie zainteresowała się fundacją zajmującą się chorymi nią białaczkę, ale zadała jedno pytanie "Czy potem ewentualnie mogę się nie zgodzić na bycie dawcą?". Reakcja gdybym miała możliwość byłaby taka:

 


I to by było na tyle

Leave a Reply

Obsługiwane przez usługę Blogger.